Recenzja książki "Miasto snów" Adama Fabera
Fantastyka to jeden z najpopularniejszych gatunków literackich, co znacząco wpływa na ilość autorów książek tego typu. Niestety, bardzo często powtarzają oni pewien schemat, nie dodając niczego od siebie - bohater, który nagle trafia do magicznego świata, mroczna postać, której musi pokrzyżować plany i nic więcej. Czytając takie książki, bardzo łatwo się do nich zniechęcić. W końcu we wszystkich jest ten sam motyw. Jednak niektórzy autorzy zauważają ten problem i z radością wychodzą przeciw schematom. I tu właśnie pojawia się Adam Faber wraz z nową serią - "Miastem snów". Główna bohaterka, March Sky, nie ma zbyt łatwo, nie tylko przez swój wybuchowy charakter. Rówieśnicy nie dają jej spokoju, a matka skrywa tajemnice. Sny dziewczyny zaczynają się mieszać że światem rzeczywistym, dodatkowo śledzi ją chłopak o oczach jak kosmos. W końcu, po podsłuchaniu pewnej rozmowy telefonicznej swojej matki, March decyduje się na ucieczkę z domu. W trakcie szukania kryjówki, natrafia na Piątka, gadającego kota. Jest przekonana, że śni, więc próbuje to sobie racjonalnie wytłumaczyć. W międzyczasie zwierzak pomaga jej znaleźć tajemniczego chłopaka, Calluma. Dowiaduje się od niego o istnieniu krainy ferów i miasta snów, Aislingen. W końcu, z pomocą Calluma otwiera do niego portal. Wydaje się znajome, prawda? Nieświadoma swojego pochodzenia bohaterka, magiczna kraina pełna cudów. Cóż, nie do końca. Dziewczyna co prawda trafia do świata magii, lecz nie jest on taki kolorowy. Wiele razy będzie musiała pokonać swoje słabości, walczyć bez szans na wygraną, przegrywać. March odkryje prawdę, której być może wolałaby nie wiedzieć. Ta książka to świetne połączenie popularnych motywów i nowych rozwiązań. Pokazuje, że nie każda wygrana jest warta poświęcenia i jak ważna jest prawda i zaufanie.
Emilia Fugas z DKK młodzieżowego w GBP w Chmielniku