Recenzja książki "Pogo" Jakuba Sieczki
JAKUB SIECZKO „POGO” Ta książka porusza. Wiem, co mówię, choć może to wydawać się nader dziwne, bo jak może poruszać coś na kształt ni to dziennika, ni to reportażu napisanego przez ratownika medycznego? Ratownika, który tylko siedzi w karetce i jeździ wraz z dwójką innych do... wezwań? Że niby nic ciekawego, że to nuda z medycyną w tle i starymi ludźmi, którzy nic tylko cierpią i jęczą. Może i jęczą, może czasem niepotrzebnie wzywają karetkę, ale...
W tych wyjazdach, w tych opisach jest tyle człowieczeństwa, że aż trudno uwierzyć w to, co się dzieje. Każde przekroczenie progu mieszkania, każda z ofiar na ulicy, każdy - dosłownie- każdy, komu trzeba ratować życie jest inny. Nigdy nie przewidzisz co cię spotka, kogo tym razem będziesz resuscytował, co usłyszysz z ust obcego sobie człowieka. A jest tu wszystko.
Są bluzgi, wyzwiska, mieszanie z błotem....
Jest dziękowanie i przytulanie....
Jest cisza...
Są łzy i smutek i niemożność wypowiedzenia słowa...
Są akty zgonów...
Są wpisy o stanie zdrowia...
Są stracone godziny i stracone dni...
I myśli ratowników, którzy też są ludźmi....
Ratownik to też człowiek, który ma i swoją wrażliwość i duszę i swój nie zawsze w pełni zdrowy organizm. To człowiek nie zawsze wyspany, kontaktowy i - jak to człowiek - ma też różne dni, czy nastroje, różne humory. Ale jest praca, wymagająca. Odpowiedzialna. I są obcy ludzie i balans na pograniczu życia i śmierci. Zawsze jest bez względu na to, kto wzywa karetkę i do jakiego przypadku. I te mieszkania, czasem tak duszne, tak ciche i tak smutne. Czasem ciała już martwe i te, które żywe, które płaczą nad zgonem. Jest gorycz i niezgoda na śmierć. Chciałbyś czasem kogoś przytulić, ale - to praca, nie możesz się angażować, bo przepadniesz. Tak nie wolno. Trzeba stać obok. Schować swoje myśli i uczucia do kieszonki spodni. Trzeba kontrolować i słowa i odruchy czułości.
Nie sposób tej książki nie czytać z personalnym zaangażowaniem. Zmusza do zadumy, do ciszy, do przełknięcia guli łez, ale i do współczucia. Integrujesz się z tym wszystkim, a co najgorsze, jeśli sam przeżyłeś choć jeden moment podobny do tych z książki, to koniec. Przepadłeś. Będziesz miał przed oczyma samego siebie i zapłaczesz.... Nad sobą, nad życiem, nad tym, co masz.
Agnieszka Kusiak - klubowiczka DKK w Wypożyczalni Głównej WiMBP w Rzeszowie