Recenzja książki "Zboże rosło jak las. Pamięć o pegeerach" Bartosza Panka
Podtytuł zapowiada nie tylko treść książki, ale również sposoby pozyskiwania informacji na przedstawiany temat. Autor jest zbyt młody, aby opierać się na własnych doświadczeniach. Korzysta więc z materiałów archiwalnych i wspomnień (pamięci) osób, które pracowały w PGR-ach i mają własne przeżycia i doświadczenia. Ilu rozmówców, tyle subiektywnych ocen tego trudnego, pięćdziesięcioletniego okresu polskiego rolnictwa. Również archiwa nie zawsze zawierają rzetelne materiały źródłowe. Powstało więc miejsce na autorskie spojrzenie na ten temat po przeszło trzydziestu latach. Autor rzadko z niego korzysta. Jeśli się na to decyduje, to brnie w ślepy zaułek, jakim jest ideologia i polityka. Kilkakrotnie używa sformułowań, że komuniści, partia, władza potrzebowała, domagała się więcej mięsa, szczegółowych informacji itp. Czy odpowiedzialna władza- w normalnym cywilizowanym kraju- nie chce, aby społeczeństwo było zadowolone i syte? W książce w bardzo różnych proporcjach ukazane są trzy okresy historii PGR-ów; ich tworzenie, działalność i likwidacja. Odnośnie do pierwszego z nich autor sugeruje, że należało posłuchać naukowców, którzy proponowali zagospodarowanie areałów poniemieckich i odebranych właścicielom dużych majątków ziemskich poprzez zakładanie dużych gospodarstw indywidualnych. Czy naukowcy – teoretycy zawsze mają rację? Przecież autor wie z jakim skutkiem pół wieku później profesor ekonomii zlikwidował PGR-y.
Pisze słusznie, że pracownicy państwowych gospodarstwach rolnych nie mieli niczego na własność, a po reformie Balcerowicza została im tylko kuroniówka i prawo do wykupu służbowego mieszkania oraz pięcioarowej działki na preferencyjnych warunkach. Czy tylko oni? Czy pracownicy państwowych fabryk, zakładów i biur byli właścicielami części ich majątku? Co by było, gdyby tak na Śląsku jednocześnie zlikwidowano wszystkie kopalnie, pyta retorycznie Małgorzata Łachowska z Cieszanowa.
Drugi okres został przedstawiony dość rzetelnie. Słuszna jest teza, że bardzo wiele zależało od kierownictw gospodarstw, kombinatów czy zjednoczeń, od ich wiedzy, pracowitości, zaangażowania i tzw. operatywności oraz umiejętności kierowania ludźmi. Przytaczane przez autora dane statystyczne świadczą, że przytłaczająca większość pracowników nie chciała zmieniać pracy i związanego z nią miejsca zamieszkania. Łacińskie zasada prawna mówi, że volenti non fit iniuria (chcącemu nie dzieje się krzywda).
Trzeci okres to likwidacja. Autor powinien mocniej wyartykułować, że nie tylko musiała ona nastąpić, ale stało się to zbyt późno i przeprowadzono ją w przytłaczającej większości bez udziału załóg pracowniczych. Ekonomia wzięła górę nad troską o los tysięcy pracowników.
Wartość książki polega na tym, że podjęto w niej trudną i pionierską tematykę, która zawsze będzie budzić kontrowersje, szczególnie wśród byłych pracowników PGR. Potwierdza to wypowiedź Mariana Roga, długoletniego dyrektora kilku dużych gospodarstw, że trzeba wreszcie przywrócić tym ludziom dobre imię. Musiałby się jednak znaleźć autor, który pokazałby problem PGR-ów nie tylko od strony przywilejów, ale uwypukliłby ciężką i żmudną codzienną pracę ich załóg.
Edward Dziaduła - klubowicz DKK z MBP w Cieszanowie