Recenzja książki "Sztuka sięgania gwiazd" Chiary Parenti
"Sztuka sięgania gwiazd została" książką na marcowe spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki. Swego czasu okładka tej powieści często gdzieś mi migała. Kupiłam ją z rok temu, albo dwa, chociaż po
sprawdzeniu okazało się, ze trafiła do mnie w 2020 roku. Czas leci za szybko. Pamiętam, że była książką dobrze przyjętą i dlatego zwróciła moją uwagę. Najlepszą motywacją jest zbliżające się spotkanie klubu,
plus fakt, że owładnięta kryzysem nie mogłam wciągnąć się w żadną książkę. Nie czytałam opisu, więc była to dla mnie całkowicie tajemnicza historia.
Sole od urodzenia mieszka w tej samej miejscowości w mało znanym regionie Włoch. Jest jedynaczką i późnym dzieckiem swoich rodziców, którzy – zwłaszcza matka, są nadopiekuńczy. Sole pracuje w lokalnym
markecie i każdy jej dzień jest jak z kopiarki. Barwnym elementem jej życia jest Stella, przebojowy barwny ptak, przyjaciółka jeszcze z czasów szkolnych. Stella żyje pełnią życia, robi szalone rzeczy i
właśnie zaprasza Sole do Paryża. Sole odmawia, wybucha kłótnia, a później w zamachu w Paryżu Stella ginie, Sole dostaje list przyjaciółki, który miał być pojednaniem do którego nie doszło. Stella
w liście pisze jak bardzo strachy Sole ją ograniczają i to jest katalizatorem, Sole tworzy listę rzeczy, które ją przerażały i przełamuje strach. Nagła przemiana córki sprawia, że matka przestaje
się do niej odzywać, a do miasteczka wraca brat Stelli w którym Sole kocha się od dzieciństwa. Śmierć przyjaciółki staje się początkiem zmian i odkrywania tajemnic.
Jest to powieść dotykająca wielu tematów ważnych, strach, śmierć, przepracowanie traumy, własne ograniczenia, jednak mam wrażenie, że autorka zdając sobie sprawę z tego jak bardzo te problemy nas
ograniczają poszła na skróty, wszystko się rozwiązuje w miarę bezboleśnie. Łącznie z romantycznym happy endem. Sam pomysł listy przerażających rzeczy do zrealizowania jest ciekawy, kilka z tych
strachów, które przełamuje Sole, jest też moimi tym bardziej doceniam, że się odważyła. Nie przekonuje mnie do końca przemiana bohaterki, jest zbyt gwałtowna, oczywiście rozumiem ogrom jej straty, rozumiem,
że ta zmiana musiała mieć tak totalny charakter by książka miała treść.
Powieść wciąga, chociaż szybko wiadomo, że nie będzie to najgłębsza opowieść i wszystko skończy się w określony sposób. To przyjemna odskocznia od codzienności. Trochę w niej truizmów, jak z podręcznika
treningu mentalnego, ale może akurat kogoś to zainspiruje, ja nadal na myśl o dotknięciu pająka mam ciarki. Ale! Wątek romantyczny jest uroczy.
Katarzyna Mastalerczyk - klubowiczka DKK w Filii Nr 1 w MBP w Stalowej Woli